Ars magica. Sztuka magiczna. O czym jest ? O religii, o polityce, o przywiązaniu, o miłości, o kłamstwie i prawdzie, o magii, o samotności i po prostu o życiu.
Mayo i Ederra były zawsze nierozłączne. Podróżowały razem z miasta do miasta i leczyły ludzi. Znały się na ziołach, lekach i zaklęciach. W ten sposób zarabiały na siebie i wędrowały dalej, nigdzie nie zagrzewając miejsca na dłużej. Ederra dla Mayo była trochę matką i trochę siostrą, a na pewno była opiekunką i jedyną osobą na świecie, która ją kochała. Jednak los sprawił, że rozstały się na kilka chwil i właśnie w tym momencie aresztowano Ederrę jako czarownicę. Dla Mayo cały jej świat przestał istnieć bez opiekunki. Miała tylko ją. Samotność przyprawiała dziewczynę o paniczny strach. Postanowiła zrobić wszystko, aby odnaleźć i uwolnić Ederrę. Przez tę trudną drogę poznała samą siebie, odnalazła w sobie siłę i odwagę, musiała z dnia na dzień dorosnąć i stać się kobietą.
Jak mogliście zauważyć nigdy nie zdradzam dużo z fabuły książek, które recenzuję. Cały czas mam nadzieję, że po daną książkę kiedyś w przyszłości sięgniecie, więc nie chcę psuć przyjemności z czytania 😉
Ars Magica to bardzo dobrze napisana książka. Przemyślana i dojrzała. Widać po niej, że autorka prowadzi warsztaty twórczego pisania. To nie jest tylko opowieść o łowcach „czarownic”. To bardzo interesująco przedstawiona siedemnastowieczna Hiszpania. Widzimy tu wpływ Kościoła na politykę ( czy ktoś może wskazać kiedy to się zaczęło ? ), okrucieństwo i głupotę ludzi, a także jaki wpływ mają trudne wybory na życie człowieka. Czasami rozstania z bliskimi osobami sprawiają, że stajemy się twardsi, bardziej pewni własnych możliwości.
” — Piękno zewnętrzne nie ma wartości — mówiła Ederra — bo dzięki balsamom i maściom każda kobieta może wyglądać ślicznie i pięknie pachnieć… na zewnątrz. Wewnątrz zaś wszystkie jesteśmy bardzo brzydkie, Mayo. Nic tylko krew i kości. Dobre uczynki, oto co tak naprawdę czyni nas pięknymi bez balsamów. O wewnętrzne piękno trzeba walczyć, bo czasem w życiu tak się układa, że trudno nie pobrudzić sobie rąk. Ludzie często zadowalają się tym, żeby „być”, a to za mało. Trzeba „być człowiekiem”, rozumiesz, Mayo? To taki rodzaj zobowiązania. Jesteśmy jak statki z płonącymi żaglami, które płyną donikąd. Kiedy znikniemy, pozostaną tylko nasze uczynki. Źli ludzie tego nie widzą. Cieszą się, gdy mogą skrzywdzić innych. Dlatego lepiej się ich wystrzegać. Nikomu nie ufaj, skarbie. „
Pierwszy raz zobaczyłam tę książkę w Twoim stosiku, zafascynował mnie tytuł, okładka, czekałam na recenzję i już wiem, że koniecznie muszę się za nią rozglądnąć! 🙂
Cieszę się bardzo i polecam 🙂
Hmm brzmi jak pozycja, która mogłaby mi się spodobać. Będę pamiętała o tej książce, robiąc zakupy 😉
Już jakiś czas temu widziałam tę książkę w księgarni, ale nie zainteresowałam się nią jakoś szczególnie, choć, nie powiem, tytuł ma interesujący wg mnie. Chyba tam wrócę i sprawdzę, czy jeszcze zalega na sklepowej półce. 😛
Pozdrawiam! 🙂
Bardzo dobrze, że nie zdradzasz dużo z fabuły :-). Myślę, że książka wpasowała by się w moje gusta, ale chwilowo moja lista pęka w szwach 😉
Już dodałam do listy 🙂
Oglądałam. W sumie był fajny, ale zakończenie to z kosmosu wzięli ;/ Zupełnie inne niż w książce. No i Jesse, w książce to był chłopak z problemami i taki wyrazisty dość a w filmie taki nijaki.
A Ty oglądałaś?
Oglądałam. Możesz zerknąć na moją recenzję https://przyjemnostki.wordpress.com/2010/11/14/bez-mojej-zgody-jodi-picoult-kilka-slow-o-filmie/
Napisałam tam parę słów o filmie. Zakończenie sprawiło, że siedziałam z otwartą buzia do literek końcowych. Bo jak można je było zmienić ?! 😉
Szczerze powiedziawszy zupełnie nie moje klimaty, ale za recenzję i tak należy się plus.
Czy kiedyś sięgnę? Kto wie. Mimo wszystko po lekturze Twoich opinii priorytetem był i jest „Kłamca” 🙂
Pozdrawiam
Czekam więc na Twoją recenzję „Kłamcy” 😉 Mam nadzieję, że już niedługo się pojawi 🙂
Okładka i tytuł dały mi zupełnie inne wyobrażenie o tej lekturze.
Dziękuję, że mnie naprostowałaś, bo teraz wiem, iż dużo bym straciła nie sięgając po tę lekturę.
Pozdrawiam 🙂
niech to, kolejna ciekawa książką… coraz więcej wpada mi ich w oko. przydały by się ze dwa miesiące wolnego 😉
Nie martw się, ja mam tak samo 😉
Zmienione. Przepraszam. Nawet nie zauważyłam, że takie słowa są u Ciebie w profilu/profilach. Wiedziałam, że gdzieś kiedyś coś podobnego przeczytałam lecz pisząc to nie miałam na celu kopiowania kogokolwiek.
Pozdrawiam!
Ok. Dziękuję za dojrzałą reakcje i przepraszam za wcześniejszy ostry ton, ale miałam kilka nieprzyjemnych sytuacji z kradzieżą moich wypowiedzi, więc jestem na to uczulona.
Pozdrawiam 🙂
Jak to się mówi: „Może kiedyś…”
Chociaż zapowiada się ciekawie, ale nie do końca jestem pewna czy się w tym odnajdę 😀
A co do Koontza, to uwielbiam go od dawna, co prawda zbyt wielu książek nie przeczytałam, ale zamierzam to zmienić 😉
Hmm tak patrzę na tą recenzję już chyba z 5 raz i olśniło mnie, że przecież jej nie skomentowałem… dziwne:)
Więc komentuję: po okładce stwierdziłbym, że to jakiś romansik wampirzy, po recenzji okazuje się, że to coś więcej, ale chyba i tak nie dla mnie:)
Na okładce jest też pewien błąd. Akcja książki dzieje się w siedemnastym wieku w Hiszpanii, więc główna bohaterka na pewno nie miała pomalowanych paznokci 😛