„Kobieta na krańcu świata” Martyna Wojciechowska

Powinnam chyba darzyć Martynę Wojciechowską szczerą nienawiścią, ponieważ ta kobieta wykonuje pracę moich marzeń. Jeździ po świecie, poznaje mnóstwo ciekawych ludzi i jeszcze jej za to płacą. Poza tym cieszy się nieograniczoną wolnością, walczy o swoje marzenia, osiąga coraz więcej i przede wszystkim jest bardzo silną kobietą. Tego wszystkiego jej zazdroszczę i za to właśnie ją cenię.

Martyna po raz kolejny wyruszyła w świat, tym razem ze szczególną misją – chce poznać życie kobiet z odmiennych kultur. Jednak nie są to tylko wywiady, to też próba zasmakowania ich życia, poznania ich pracy, trosk, codzienności, zmartwień i radości. W książce występują takie bohaterki jak…

Carmen Rojas – boliwijska wojowniczka. Po rozstaniu z mężem, który ją bił nie ucieka od przemocy a sama ją prowokuje. Carmen walczy na ringu z mężczyznami. Nie jest to boks, ani inny sport – to po prostu krwawa walka bez żadnych zasad ku uciesze boliwijskiej publiczności. Jednak dzięki tej pracy Carmen jest w stanie utrzymać dom i dzieci.

So Tonh – w kraju, w którym nie ma pracy nawet dla mężczyzn So aby utrzymać rodzinę wykonuje chyba najbardziej niebezpieczny zawód świata – jest saperką. Każdy dzień na polu minowym to śmiertelne niebezpieczeństwo.

Jaqueline Aguilera – i inne Wenezuelki, które traktują operacje plastyczne, jak my wizytę u dentysty. Tam dziewczynie kończącej 16-18 lat rodzice nie fundują kursu prawa jazdy, ale operację powiększającą piersi albo liposukcję. Kraj najpiękniejszych kobiet świata, gdzie do „bycia Miss” przygotowują specjalne szkoły od najmłodszych lat. Jednak czy prawdziwe piękno to sylikon, blizny pooperacyjne i zastrzyki ?

Daphne Sheldrick – to urocza starsza pani, która ma nietypową pracę – zajmuje się wychowywaniem osieroconych słoniątek. Trafiają do niej zwierzaki z całej Afryki, a ona traktuje je jak własne dzieci. Jej współpracownicy to ludzie podzielający jej pasję i naprawdę kochający zwierzęta. Daphne mimo swojego wieku ma siłę do walki z kłusownikami, a nawet jeśli państwo odrzuca jej podania i listy naprawia to, co oni zniszczyli – daje miłość i bezpieczeństwo słoniątkom pozbawionym matek.

Raisiua – czternastolatka z plemienia  Himba w Namibii zostaje zmuszona do zawarcia małżeństwa z synem wodza. Dziewczynka cierpi, ponieważ kocha chłopca z innej wioski a swojego przyszłego męża w ogóle nie zna. Boi się swojej przyszłości jednak nie może zerwać z tradycją.

Martyna Wojciechowska to równa babka. Nie ukrywa swoich uprzedzeń, nie wszystko jej się podoba i nie kreuje się na nieustraszoną podróżniczkę. Robi to, co kocha i zdaje sobie sprawę z wielu nieudogodnień i niebezpieczeństw podróżowania i władowywania się do czyjegoś życia z kamerami. Jest osobą niezwykle tolerancyjną, odważną i z wielkim dystansem do siebie. Nie wstydzi się półnaga i wysmarowana błotem tańczyć na afrykańskim weselu. Przyznaje, że przy idealnych Wenezuelkach czuje się jak szara myszka i nie robi tragedii jeśli jedyną rzeczą do zjedzenia jest pieczona kiszka byka. Z wielką empatią towarzyszy codzienności swoich bohaterek i udowadnia, że mimo wszystkich różnic (rasowych , religijnych, kulturowych, społecznych) my kobiety potrafimy być naprawdę silne.

25 thoughts on “„Kobieta na krańcu świata” Martyna Wojciechowska

  1. Też ją lubię :). I tak samo sobie pomyślałam, że jej zazdroszczę – podróżuje po świecie i jeszcze jej za to płacą ;). A jej spotkania z kobietami z innych krajów i kultur uwielbiam :).

    • Martyna jest brunetką ! Blond to farba 😉 to też zdradza w książce. Napisz może jakiś sekretny list do Zajączka, bo nie wiadomo czy sam się domyśli 😉

  2. Wczoraj widziałam tę książkę na bibliotecznej półce. Nie wzięłam jej z sobą, marzy mi się własny egzemplarz 🙂
    I bardzo żałuję, że nie mogłam kupić jej książek na Targach Książki. Może w tym roku się uda 🙂

  3. Bardzo chętnie przeczytam:)). Zachęciałaś mnie i znowu będę musiała napaść na księgarnię:D. Jak na te wszystkie cudne książki znaleźć pieniądze?
    Pozdrawiam:))

  4. uwielbiam jej program (książek jeszcze nie czytałam) i mam nadzieję, że uda jej się wrócić do zdrowia – przywiozła z podróży jakieś tropikalne choróbko i ponoć dość ciężko z nią…

  5. Podpisuję się pod Tobą. Czytałam drugi tom tej książki (trochę bardziej podchodzący mi geograficznie), obejrzałam dwa odcinki programu. Lubię ją. Właśnie dlatego, że jest taka, jaką ją opisałaś.

  6. Ja też ją podziwiam za odwagę i ciekawość świata, jednak wielką sympatią jej nie darzę. Co więcej dziwię się, że ma odwagę i serce wyruszać w długotrwałe podróże i zostawiać swoją córeczkę, kiedy to właśnie ona najbardziej jej potrzebuje, szczególnie w tym wieku (wiem, wiem trochę nie na temat ;).
    A Ty arsenko zamiast zazdrościć, zrób wszystko, aby podróże stały się realnością, a nie marzeniem. Przecież to my sami kreujemy nasze życie :).

    • Za wiele rzeczy trzyma mnie na miejscu 😉 Poza tym zwiedziłam już z Mamą prawie całą Europę i teraz pozostało sięgać dalej, ale to może jak skończę studia i się w miarę ustatkuję 😉
      Jeśli chodzi o sytuację Martyny z jej córką to myślę, że dokonała właściwego wyboru. Po urodzeniu córki nie zrezygnowała z siebie, tak jak to robią miliony Polek. Zamiast uprawiać sporty ekstremalne, które kochała stworzyła program „Kobieta na krańcu świata”. Myślę, że jej córeczka woli mieć spełnioną szczęśliwą mamę niż sfrustrowaną kobietę, której dziecko zawadza.
      Poza tym jestem jej fanką na facebooku i ze zdjęć i wpisów widać, że z córeczką mają tysiąc wspólnych spraw i bardzo się kochają 😉

      • No co Ty aresnka nie ustatkowywuj się 😉 (jest w ogóle takie słowo? ;), chyba, że finansowo. Właśnie do podróżowania potrzebna jest ta spontaniczność i odrobina szaleństwa.
        Ja jestem strasznie przewrażliwiona na punkcie relacji dziecko-rodzic i choć wiem, że dla dziecka lepiej mieć uśmiechniętą i spełnioną mamę, to i tak uważam, że takie częste rozstania zostawią po sobie piętno, które uaktywni się w przeszłości. To taka moja schiza i ciężko mi na to patrzeć z niemojego punktu widzenia :).

      • Oczywiście masz rację. Rodzic przede wszystkim powinien BYĆ ze swoim dzieckiem, ale też nie skupiać się wyłącznie na nim i spełniać SIEBIE. To bardzo trudna sztuka, trzeba do tego dorosnąć. Na dzieciątko trzeba być przygotowanym, bo to wielki dar i jeszcze większa odpowiedzialność 😉
        Pozdrawiam cieplutko 🙂

  7. Też ją bardzo lubię. Nie ciągnie mnie do książki bo oglądałam program, ale którąś z książek Martyny chętnie przeczytam, bo jestem ciekawa czy pisze tak ciekawie jak opowiada 🙂

  8. Wojciechowską lubię, ale czytając tą książkę strasznie irytowały mnie, co rusz powtarzane te same zdania nt. danej rzeczy. Przecież chyba potrafimy pamiętać na tyle, że nie trzeba nam co drugą stronę pisać o tym samym? Nie wiem, czy tylko ja to zauważyłam. To była jedyna książka pani Martyny jaką przeczytałam, ale na tym nie skończę. Bo lubię czytać książki o nowo poznanych ludziach i miejscach 🙂

    • No cóż Martyna Wojciechowska nie jest pisarką, ale podróżniczką i to widać w tej książce. Jednak bardzo się stara i moim zdaniem bardzo zgrabnie jej to wyszło 😉

  9. Widziałam odcinek o Carmen Rojas i o Gejszach. Coraz bardziej się przekonuję, że warto po jej książkę sięgnąć. To prawda jest M. Wojciechowska jest ciekawą osobowością, trochę jej zazdroszczę tej wolności, którą ma:)

    • Ja też jej bardzo zazdroszczę tej jej wolności i przede wszystkim siły, bo to twarda babka jest 😉 Historia o gejszy będzie w drugim tomie, więc niedługo ją tez przeczytam 😉

  10. Cieszę się, że Twoja opinia jest pozytywna, gdyż mam zamiar przeczytać tę książkę. Teraz wiem, że warto 🙂 Podobnie jak Ty, chciałabym podróżować i osiągnąć coś w życiu, jednocześnie robiąc to, co lubię. Pod tym względem Martyna Wojciechowska mi imponuje. Z chęcią przeczytam jej książkę 🙂

  11. Na książkę poluję i tak się zastanawiam, czy dane mi będzie ją w końcu przeczytać… Oglądałam w tv Martynę podróżującą na te krańce świata i kurczę -aż chciałoby się z nią zamienić, mnie chyba niedane będzie aż tak daleko zawędrować. Pozostają te bliskie zakątki świata i podróż za pomocą lektury 😉

    • Też tak sobie pomyślałam, że pewnie nigdy nie zawędruję w tak odległe zakątki Ziemi, ale książka Martyny ( i piękne zdjęcia ) na pewno je troszkę przybliżą 😉

Dodaj odpowiedź do Bellatriks Anuluj pisanie odpowiedzi