stosik nr 7

Z góry przepraszam za słabą jakość zdjęcia, ale jakieś złe rzeczy dzieją się z moim aparatem. Poza tym moje stosiki pojawiają się nieregularnie ( nie wspomnę o recenzjach ). Wszechobecny kryzys wiosenny udzielił się też mnie. Trudno pisać, kiedy taka piękna pogoda za oknem i dzieje się tyle innych rzeczy ( obowiązków i przyjemności ).  Poza tym ja cały czas mam jeden cel jeśli chodzi o istnienie tego bloga – zarówno czytanie jak i pisanie ma być przyjemnością, a nie obowiązkiem. Nic na siłę, bo wtedy to nie ma sensu. Kiedy pojawia się za dużo egzemplarzy recenzenckich po prostu pasuję, polecam wydawnictwom blogi książkowe z moich linków, bo ja osobiście jakoś nie mam ciśnienia na ilość, ale właśnie na jakość. Od dzieciństwa książki to dla mnie przyjemność i nie chcę dotrzeć do granicy, po której przekroczeniu będę „produkować” recenzje, a nie pisać o tym, co mnie w danej książce urzekło, zaczarowało, co odrzuciło a co sprawiło, że moje emocje zgrały się razem z tymi książkowymi.

Powiem szczerze, że dużo większą satysfakcję dają mi poszukiwania biblioteczne, czy szperanie w antykwariatach albo innych księgarniach od stosów recenzyjnych. Szerokim łukiem omijam blogi, na których co tydzień jest metrowy stos, po kilkanaście losowań na miesiąc ( coś z tymi książkami trzeba zrobić ) a jak pojawi się recenzja to niestety mam wrażenie, że mój jedenastoletni kuzyn napisałby to lepiej. Jaki jest sens w zbieraniu komentarzy pod tytułem „fajna recenzja”, „kiedyś przeczytam, fajny blog, wejdź do mnie !”, „nie przeczytam” ? Przecież my mole książkowe piszemy o książkach po to, aby o nich dyskutować, rozmawiać, bo często w realnym życiu rzadko mamy z kim. Oczywiście cieszę się z każdego czytelnika w Polsce, ale czy nawet z książek trzeba robić powód do lansu i chwalenia się „patrz ile mam ?”. To chyba troszeczkę nie o to chodzi.

Bardzo cieszę się z każdej dyskusji na moim blogu i blogach, które często odwiedzam. Uśmiecham się jak wsiadam do tramwaju/autobusu/metra i widzę sporo ludzi czytających książki. Lubię zapach bibliotek i ściszone głosy ludzi, którzy cały czas umieją zachowywać się tam jak w świątyni książek. Cieszy mnie to, że jest tylu ludzi chłonących kulturę, nie dający ogłupić się telewizji, którzy przyjeżdżają na Targi Książki ( od 12 do 15 maja w Warszawie, zapraszam ), nie zrażają się podniesionym VATem przez rząd, który jednocześnie narzeka na niski poziom czytelnictwa w Polsce i którzy miłość do książek zaszczepiają swoim dzieciom. To wszystko daje nam nadzieję na mądrzejszy i bardzej świadomy naród.

Wracając do stosiku … tym razem od góry 😉

„Dożywocie” Marta Kisiel – Lichotka. Dom nad rozlewiskiem to przy niej komórka na graty. Gotycka rozpusta budowlana, spełniony sen szalonego stolarza, a w środku: zasmarkany anioł stróż, tajemniczy Krakers z tiramisu na dokładkę, jakieś tragiczne widmo i utopce w łazience. Jeszcze nigdy w życiu Konrad Romańczuk nie czuł się równie bezradny. Doprawdy, najbliższe miesiące w Lichotce zapowiadają się ciekawie. Aż nazbyt, gdyby kto pytał.

Baaaardzo skuszona recenzją u Magdy wreszcie znalazłam ją w bibliotece ! 🙂 ( książkę, nie Magdę 😛 )

„Księga imion” Jill Gregory, Karen Tintori – thriller wysnuty z tajemnic kabały i legendy o trzydziestu sześciu sprawiedliwych. Amerykanin i Izraelka walczą z sektą, która jest bliska unicestwienia ludzkości. Trzydziestu trzech z trzydziestu sześciu sprawiedliwych nie żyje. Los świata zależy od trojga pozostałych.

Książkę otrzymałam dzięki wymiance z Pablo. Dziękuję ! 🙂

„Jutro” John Marsden – „Mam na imię Ellie. Kilka dni temu wyruszyliśmy do Piekła, niedostępnego miejsca w górach. To była próba naszej przyjaźni. Niektórych z nas połączyło coś więcej. Gdy wróciliśmy do domu, znaleźliśmy martwe zwierzęta, a nasi rodzice zniknęli. Okazało się, że nie ma naszego świata. Ani żadnych zasad. A jutro musimy stworzyć własne.”

Książkę zrecenzowałam już TUTAJ.

„Efekt kobiety” Małgorzata Kalinowska – Efekt kobiety opowiada… o zgłębianiu sensu życia, mocowaniu się z egzystencją, odkrywaniu innego niż narzucony kobiecie los, gdzie jest ona podporządkowana mężczyźnie; o ucieczce od rutyny – nawróceniu, spełnionych nadziejach, a także o odkrywaniu mistyfikacji, kłamstw i prawd…

Książkę otrzymałam dzięki akcji Włóczykijka. Moja recenzja TUTAJ.

„Uczennica maga” Trudi Canavan – opisuje wydarzenia rozgrywające się setki lat przed czasami Gildii Magów. Jest to idealne wprowadzenie do świata bestsellerowej Trylogii Czarnego Maga autorstwa Trudi Canavan.W odległej wiosce Mandryn dziewczyna imieniem Tessia pomaga swojemu ojcu w obowiązkach Uzdrowiciela co bardzo niepokoi jej matkę, która wolałaby, żeby córka raczej poszukała męża. Chociaż Gildia Uzdrowicieli niechętnie przyjmuje w swe szeregi kobiety, Tessia marzy o pójściu w ślady ojca.

Piękna zdobycz biblioteczna 🙂

„Lód” Jacek Dukaj – akcja powieści toczy się w alternatywnej rzeczywistości, gdzie I wojna światowa nigdy nie wybuchła, jest rok 1924, a Królestwo Polskie wciąż zamrożone jest pod władzą cara i w Belle Epoque. Warszawę skuwa lód – w środku lata burze śnieżne zasypują drogi. Lute, nieziemskie anioły Mrozu, spacerują ulicami miast, zamrażając prawdę i fałsz… Benedykt Gierosławski, zdolny matematyk, ale i niepoprawny hazardzista, na zlecenie carskiego Ministerstwa Zimy zostaje wysłany Ekspresem Transsyberyjskim do skutego lodem Irkucka, skąd ma wyruszyć na poszukiwanie swojego ojca, podobno potrafiącego porozumiewać się z aniołami mrozu – lutymi. Tysiąc rubli gotówką wydobyłby Benedykta z długów, ale czy misja nie jest przypadkiem zbyt niebezpieczna? Szybko okazuje się, że dla Benedykta będzie to podróż, która odmieni jego życie…

Kolejna piękna zdobycz biblioteczna. Czy wspominałam już kiedyś, że kocham książkowe grubaski ? 😉

„Jesteś tym co jesz” Gilian McKeith – to nie jest kolejna książka typu „dieta cud”, ale mądry przewodnik odżywiania, dzięki któremu możesz zadbać o swoje zdrowie i wreszcie się dowiedzieć, co tak naprawdę masz na talerzu.

Książka, którą najpierw pożyczyłam od przyjaciółki, ale zachwycona lekturą zakupiłam własny egzemplarz.

39 thoughts on “stosik nr 7

  1. Bardzo ciekawa refleksja… Ja zastanawiałam się przez pewien czas, czy nie zabrać się za recenzje na zlecenie, ale spasowałam. Wiadomo – książki za darmo kuszą, ale (w czym się zgadzamy) ważniejsza jest jakość niż ilość. Większość pozycji recenzenckich, które widzę na blogach, mnie nie interesuje. Jeśli mogę wybrać, tak jak z wydawnictwem Znak, to w porządku, ale dziękuję za te narzucane mi odgórnie. Swoje lektury dobieram z namysłem, więc nie chcę czytać książek, tylko dlatego, że ktoś mi je przysłał i oczekuje, że je przeczytam.
    Po drugie – irytuje mnie to, że jedna książka pojawia się pod rząd na kilkunastu blogach. Cel marketingowy został osiągnięty, bo tytuł atakuje z każdej strony, ale mnie się nie chce czytać po raz n-ty recenzji tej samej książki. Pomińmy już fakt, że na wielu blogach (na szczęście nie na wszystkich) książki recenzenckie mają taryfę ulgową w stylu „niby mi się nie podobało, ale i tak warto przeczytać”.
    A z innej beczki – „Jesteś tym co jesz” Gilian McKeith też bardzo polubiłam 🙂

    • Aktualnie współpracuję z trzema wydawnictwami i każde z nich daje możliwość wyboru książki jaką się chce przeczytać i zrecenzować. Dla mnie są to jakieś 3, 4 książki na miesiąc i to mi w zupełności wystarcza, bo mam jeszcze swoje plus Włóczykijka Tak jak napisałaś mi też bardzo przeszkadza jak jakaś książka nagle jest na każdym blogu. Piszę komentarz pod jedną, dwoma recenzjami, ale co pisać dalej skoro tak naprawde mało czym się różnią ? Efekt markentingowy oczywiście działa ale niekoniecznie ten estetyczny. Taka książka dla mnie np. staje się nachalna i tracę nią zainteresowanie.
      Dla mnie osobiście podobna sytuacja była z „Jutrem”, o którym pisało się prawie wszędzie, a ja od dawna chciałam przeczytać tę książkę i bałam się, że w swojej recenzji nie napiszę nic odkrywczego. Na szczęście książka jest dobra i można dużo o niej pisać

      Jeśli chodzi o taryfę ulgową dla egzemplarzy recenzeckich to takie blogi omijam szerokim łukiem.

      Pozdrawiam 🙂

      P.S. Kiedy będzie można komentować wpisy na blogspocie ? Najpierw nie mogłam, bo jestem z wordpressu, teraz widzę, że chyba nikt nie może … ?

      • Aresnka – niestety blogspot padł, od wczorajszego wieczora jest niedostępny. Można wejść na bloga z zewnątrz i poczytać, ale edytować już nie (dlatego dziś posucha na nowe wpisy) i dodawać komentarze też nie. Miał być nieczynny tylko godzinę, ale coś chyba nie wyszło :/

  2. I tutaj się z Tobą zgodzę czyta się dla przyjemności, a nie dla przymusu. Co za tym idzie nie pokazuję swoich stosików, ale to nie znaczy, że ich nie mam. Tylko po co mam się tym chwalić?? 🙂
    I niestety albo stety lubię książki ‚grubaski’.

    • A ja kocham oglądać stosy, stosiki i stosiska 😉 Moje oczy wtedy zawsze się cieszą (prawie jak po wizycie w bibliotece 😉
      Nie zawsze w stosach chodzi o chwalenie się posiadanymi książkami, ale często o samą estetykę i pokazanie, co się będzie czytać w najbliższym czasie 🙂

  3. Masz Lód!!!!!! Zazdroszczę:)))
    Blogspot wariuje, ale cóż robić, nie chce mi się znowu przenosić, przynajmniej narazie.
    Ja się cały czas zastanawiam nad napisaniem do wydawnictw i nazwiązaniem współpracy, ale skutecznie mnie odstręczają właśnie wielokrotnie pojawiające się recenzje tej samej książki. Jak ich przeczytam 5, to po co czytać książkę. Czuję się wtedy jakbym już ją przeczytała. Muszę znaleźć jakieś ciekawe wydawnictwo, mniej popularne:) Pytanie czy będą mnie chcieli???:))

    • Wiesz ja nie pisałam po wydawnictwach tylko sami się do mnie odezwali. Tylko do Muzy pierwsza napisałam 🙂 Czasami warto poczekać. Z tymi wydawnictwami, z którymi ja współpracuję, nie ma problemu pod tytułem „narzucanie książek”. Można samemu sobie wybrać tytuł na dany miesiąc spośród propozycji, które oni oferują. Możesz poszukać, popisać i myślę, że będą chcieli na pewno, bo pięknie piszesz i masz stałych czytelników 😉 ( ze mną na czele ). 🙂

  4. Właśnie dlatego nie współpracuję z wieloma wydawnictwami,choć bardzo chciałabym mieć wszystkie nowości u siebie. Mam swoją”Muzę”,która pozwala na wybór książek, ostatnio dostałam też 3 książki z innego wydawnictwa, ale chyba nie ma „ciśnienia”,że już- teraz muszę je zrecenzować.
    Każda książka czeka na swoją kolej i mieszam je z tymi,które sama upolowałam. Nie widzę nic złego w tym,że ktoś współpracuje ze wszystkimi wydawnictwami i co tydzień ma ogromniaste stosy do zrecenzowania, choć napewno taki blog traci trochę na „osobistości”. Na szczęście „Muza” wydaje takie książki,które sama bym w sklepie kupiła więc czuję się „rozgrzeszona” 😉

    • W moim wpisie nawet nie wspomniałam, że takie blogi to „coś złego”. Napisałam, że moim zdaniem to nie o to chodzi w pisaniu i czytaniu. Chciałabym, żeby literatura pozostała na takim poziomie, na którym nie ma „lansu”.
      Jeśli się rozejrzysz po moim blogu zauważysz, że ja też współpracuję z trzema wydawnictwami i absolutnie nie uważam, że współpraca to coś złego. To bardzo miły rodzaj promocji książek w internecie, ale trzeba pamiętać, że często nadmiar jest gorszy od braku. Recenzje i opinie o książkach nie mają być „produkowane”, a pisane. Jeszcze nigdy nie powstało nic twórczego z czystej produkcji i kalkulacji zysku.

      Pozdrawiam 🙂

  5. Korzystając z awarii na blogspoxcie dziś buszuję po wordpressie i dodaję sobie ciekawe blogi do czytnika.
    Co do twoich uwag wstępnych- podpisuję sie pod tym, że największą wolność daje mi biblioteka (w moim przypadku jest to sieć bibliotek, gdzie prędzej czy później mogę upolować wszystko, co mi się zamarzy).
    Wspópraca z wydawnictwami bylaby dla mnie… trudna, więc o takową nie walczę. Większą satysfakcję daje mi wygrzebanie jakiegoś starocia i polecenie innym książkomaniakom.

    • Widzę właśnie, że dzisiaj wordpress cieszy się niezwykłą popularnością ze strony polskich blogowiczów 😉
      Ja też korzystam z kilku bibliotek i prędzej czy później można znaleźć wszystko, co chce się przeczytać. Czasami trzeba poczekać w kolejce, ale to też ma swój urok, kiedy dostaje się wiadomość, że książka już jest i czeka 😉

  6. Ciesze się, że są to „przyjemnostki” a nie „obowiązdki” 😉 inaczej było by tu bardzo nudno 🙂
    jesteś tym, co jesz jest bardziej poradnikiem, który powinien leżeć na stole w kuchni niż książką na raz. Nie mogę się doczekać kiedy wymienię się z Tobą poglądami na jej temat!

  7. ciekawią mnie Twoje wrażenia po Księdze Imion. sama mam ją na półce, ale obecnie nie mogę się zmobilizować i za nią zabrać.

  8. Mam nadzieję, że jak najszybciej zabierzesz się za „Dożywocie”, bo bardzo jestem ciekawa każdej kolejnej recenzji tej książki, która i mnie ogromnie się podobała. 🙂

    A co do przemyśleń ogólnych, ja mam tak, ze jeśli muszę coś przeczytać i zrecenzować, to od razu mi się tego odechciewa… A z drugiej strony na pewno nie ruszę nawet długim kijem „Z ciemnością jej do twarzy” (czy jak się toto nazywało), która ostatnio przewaliła się po kilkudziesięciu blogach. Może jeśli za kilka lat nadal będą się pojawiały pozytywne recenzje tej książki, a mnie już przejdzie, to się skuszę, ale teraz jestem zdecydowanie uprzedzona… 🙂

    • Zaczęłam czytać dziś „Dożywocie” i już jestem oczarowana 😉 Marta Kisiel musi być bardzo sympatyczną babeczką skoro potrafi stworzyć tak ciepłą historię.
      Co do tytułu, o którym wspominasz ja też nie sięgnęłabym nawet dłuuuuugim kijem 😉 Przesyt to straszna rzecz ;]

  9. Same smakowite pozycje dzisiaj.;) Co do „Lodu”, to nawet kiedyś go wypożyczyłam z biblioteki, ale bardzo szybko doszłam do wniosku, że z takimi terminami zwrotu nie mam szans go przeczytać. Toteż drugie podejście zrobię dopiero wtedy, kiedy znajdzie się jakaś odważna dobra dusza, która nie będzie zirytowana, jeśli książka poleży u mnie coś około roku.;)

  10. Fajnie, że Cię zachęciłam do Dożywocia – nie zawiedziesz się 🙂 nawiasem mówiąc po Twoich recenzjach mam wieeeelką ochotę na Martina, ale jeszcze się jakoś dzielnie trzymam i czekam na super promocję 🙂
    a odpowiadając na Twój komentarz u mnie (cały post mi wczoraj zjadło podczas awarii) – tak, kiedy miałam konto na wordpressie dodanie komentarza na blogspocie to była droga przez mękę, czasem za 5 podejściem…

    • Jeśli wreszcie skusisz się na Martina to masz moje zapewnienie, że zatoniesz i może nie pokochasz, ale się zauroczysz 😉

  11. Zgadzam się z Tobą Arsenko całkowicie. Czytanie, powinno być przyjemnością. Ja czasami mam wyrzuty sumienia, że może zbyt dużo tych książek do recenzji. Niby nie mogę równać się z innymi blogowiczami, którzy pokazują ogromniaste stosy recenzyjne, ale mimo wszystko zostaje wrażenie, że coś muszę napisać. Powiedź mi, ale tak szczerze, czy to widać u mnie? Czy widać ten szał komercyjny? Nie chciałabym ,żeby tak było. To moje okienko na świat i nie chcę, żeby wkradł się do niego duch dzisiejszej reklamy.

    A Twój stosik jest bardzo ładny :). Mam nadzieję, że będzie ci się świetnie czytało. Intryguje mnie tytuł : „Jesteś tym co jesz”. Cóż to za książka?

    Pozdrawiam serdecznie
    Elina

    • Elinko Twój blog to piękne okno na świat 🙂 Podziwiam, że mimo młodego wieku potrafisz sięgnąć po prawdziwą klasykę i cudowne perełki. Ja kiedy miałam te naście lat miałam w głowie totalne szaleństwo i jeśli czytałam to tylko Sapkowskiego i Harrego Pottera 😉
      Współpraca z wydawnictwami to bardzo miły pomysł promocji literatury w internecie jeśli jest prowadzona ze smakiem.
      Nie odwiedzam blogów, które straciły poczucie tworzenia, a zamieniają się w produkcję recenzji, „bo książki są za darmo”. Nie tracę czasu na coś, co mnie po prostu nudzi i nie interesuje.
      Jeśli chodzi o książkę „Jesteś tym co jesz” niedługo recenzja 🙂

      Pozdrawiam cieplutko 🙂

  12. Właśnie ostatnio o tym rozmyślałam – o książkach do recenzji. Zgodziłam się na razie na otrzymywanie książek z jednego wydawnictwa, bo popędzanie mnie do czytania zupełnie nie wchodzi w rachubę. Mam tyle ciekawych książek, które sama kupuję… Wtedy kiedy mam na coś ochotę – to czytam. Doszłam do wniosku, że wolę jednak swoje książki. 🙂 Ciekawa jestem ogromnie tego „grubasa” – też lubię takie powieści – obszerne. Muszę jednak poczekać na trochę lepsze dla mnie czasy… Bo na razie mam problem z przeczytaniem nawet lekkiego czytadła.

  13. Tego Dukaja to ja Ci zazdroszczę, kochana, oj zazdroszczę 😉 Przede mną także lektura „Dożywocia”, a po wielu pozytywnych recenzjach już się nie mogę doczekać 🙂

    Stos pokaźny, robi wrażenie. Miłego czytania Ci życzę. 🙂

  14. Od jakości zdjęcia ważniejsze jest to, co prezentuje 🙂
    Chętnie przeczytam recenzję „Dożywocia”, choć do tej książki mnie przekonywać nie trzeba – czeka na półce na czas „po Sapkowskim”, którego przeplatam z recenzyjnymi i pożyczonymi na chwilę, więc zajmuje mi więcej czasu, niż powinien 🙂

  15. Gratuluję tak pokaźnego stosiku 🙂 Fantastykę zasadniczo omijam, ale chętnie spróbowałabym takiej kobyłki jaką jest „Lód” 🙂

  16. ubrałaś w słowa wszystkie moje myśli. Muszę Cię wirtualnie uściskać 🙂
    Nie współpracuję z żadnym z wydawnictw, jedynie z jednym portalem a i tam zapowiedziałam, że nie zapiszę się w tym miesiącu na następne egzemplarze recenzenyjne. Powód? Mam od nich 4 książki i… łapię doła. Ja chyba nie umiałabym współpracować i czytać wszystkiego jak leci. Może przez to, że ostanio mam tak mało czasu na czytanie? I chciałabym czytać to na co w danej chwili mam ochotę 🙂
    Jeżeli kiedykolwiek zacznę współpracę to w granicach rozsądku, z dwoma, trzema wydawnictwami. Na półce czekają własne nabytki Murakami, Gutowska- Adamczyk, Canavan, Llosa a ja nie mogę po nie sięgnąć po zobowiązałam się przeczytać to i tamto, mnie naprawdę to przeszkadza 🙂
    Apropo stosu, dziś pokażę własny, „metrowy” w którym kupiłam tylko jedną książkę (Cujo 14,99!) ale zarazem… tylko jedna książka jest od wydawnictwa 🙂
    Plusem współpracy z pewnością jest mobilizacja do pisania recenzji. Sama przeczytałam 3 własne ksiązki, których nie zrecenzowałam, nie miałam na to czasu 😦 Ale nic na siłę, jeszcze miesiąc, odzyskam spokój i czas wolny 🙂

    Pozdrawiam serdecznie

    P.S nigdy nie czytałam nic Dukaja, pewnie omija mnie nie lada przyjemność?

  17. Och, trafiłam tu już dawno, ale ostatnio nie mam na nic czasu, więc mój wpis czekał na odpowiednią chwilę, bo nie chciałam pisać na szybko.
    BARDZO słuszne przemyślenia. Kiedy zaczynałam blogowanie, blogów książkowych było niewiele, teraz jakoś przybywa ich jak grzybów po deszczu, tak jak i wydawnictw rozdających książki – zdaje mi się, że to się samo nakręca i obrót książkami kwitnie. Sama się w to wkręciłam, ba, byłam zachwycona, gdy napisało do mnie wydawnictwo i zaproponowało książki w zamian za recenzję. Dwie czy trzy tak dostałam, zrecenzowałam, a potem dostałam książkę bez żadnej wcześniejszej informacji, a po pewnym czasie mail z zapytaniem, kiedy będzie recenzja. No nie, z taką przypominajką za uchem to mi się nie chce czytać. Do tej pory leży nie przeczytana. Toteż już się nie podejmuję żadnej współpracy… przynajmniej na razie 🙂
    A zalew recenzji nowości na blogach męczy mnie już troszkę, dlatego błogosławię tych blogerów, którzy wstawiają stopkę książki z tytułem, wydaniem i DATĄ wydania, jeśli to 2011, omijam od razu. Myślę, że jeśli książka jest naprawdę dobra, to się obroni i za rok czy dwa też będzie o niej słychać. I wtedy po nią sięgnę.
    A jak na razie mam stosy pożyczonych książek ze spotkań biblionetkowych plus trochę swoich (wciąż nie umiem powstrzymać się od kupowania, choć sporo się już ograniczyłam). Czytam dla przyjemności, słucham audiobooków dla przyjemności, piszę bloga przede wszystkim dla siebie (dla pamięci, bo ja sklerotyczka jestem) i trochę dla innych, bo jak coś jest dobre, to warto zachęcić do czytania.
    Pozdrawiam serdecznie!

  18. Interesująca refleksja, podpisuję się pod nią rękami i nogami, choć niestety dostrzegam coraz mniejszą liczbę osób czytających, chyba że douczanie się w środkach transportu podchodzi pod tę kategorię. Śmiało mogę stwierdzić (na własnywm przykładzie), że czytelnik z wyboru wzbudza wśród rówieśników nie małe zaskoczenie, mam nadzieję, że niedługo ten stan ulegnie niebywałej poprawie, choć w dobie audiobooków różnie może być:)

    Przejdźmy teraz do stosiku:
    Zazdroszczę przede wszystkim „Lodu” i „Dożywocia”, które sam z największą przyjemnością bym przeczytał:)
    Daj znać ile zajmie Ci przeczytanie tego tomiszcza autorstwa Jacka Dukaja 🙂

Dodaj odpowiedź do arsenka Anuluj pisanie odpowiedzi