Stało się! I’m Sherlocked.

Nie jestem jakąś wielką wielbicielką kryminałów i zagadek detektywistycznych. Książki Agathy Christie mnie nudzą, postać Herkulesa Poirota jest mi obojętna, a Sherlock Holmes? No cóż… czytałam kilka opowiadań i podobały mi się, ale to było całe lata temu. Proces dedukcyjny wydawał mi się fascynujący, genialny, ale jednocześnie lekko naciągany. Wydaje mi się, że wtedy byłam po prostu za młoda na twórczość sir Arthura Conana Doyle…
Teraz pora nadrobić te rażące braki w lekturze.

Jeśli chodzi o serial… podchodziłam do niego z wielką rezerwą. Po pierwsze – nie przepadam za przenoszeniem powieści, których akcja oryginalnie działa się sto/dwieście/tysiąc lat temu do współczesności. Takie rewolucje najczęściej kończą się fiaskiem. Ile nieudanych gniotów powstało z tego powodu? Naprawdę trudno policzyć. Po drugie – wszędobylskie hasła „I am Sherlocked” i „I believe in Sherlock Holmes” straszliwie mnie raziły i męczyły. Wiem, że jest jakaś moda na odkurzoną wersję Sherlocka, ale ileż można?! Litości! W pewnych momentach obawiałam się otworzyć lodówkę, żeby mi Holmes stamtąd nie wyskoczył. Widziałam nawet w metrze  przerobiony plakat filmu reklamujący amerykańską wersję Sherlocka Holmesa na hasło „I believe in…”. Nie przepadam za chwilowymi modami. Staram się je omijać, przeczekać i za jakiś czas ewentualnie, ostatecznie sprawdzić o co tym wszystkim szalonym ludziom chodziło. Po trzecie – jaka ja byłam głupia!!!

Ten serial to cudeńko dopracowane w każdym szczególe. Absolutny majstersztyk jeśli chodzi o aktorstwo, muzykę, zdjęcia, scenariusz, konstrukcję odcinka, obrazu i dźwięku. Sprawia wrażenie, jakby każda klatka filmu była przemyślana. Wymaga zastanowienia od widza, wysilenia jego szarych komórek nad wyjaśnieniem zagadki, która na końcu i tak okazuje się czymś absolutnie innym, zaskakującym ale niesamowicie logicznym niż zdołaliśmy sobie „wydedukować”. To nie jest serial dla ludzi, którzy oczekują bezmyślnej rozrywki. Ta rozrywka jest wysmakowana, pełna klasy i zmuszająca do zaangażowania.

Aktorzy są dobrani idealnie do swoich postaci. Wykonują naprawdę fantastyczną pracę na podstawie perfekcyjnego scenariusza. Od teraz na słowo Sherlock przed oczami będzie stawała mi twarz Benedict’a Cumberbatch’a i to już się nigdy nie zmieni. Podobnie jak z pozostałymi aktorami, ale to zdecydowanie Benedict jest tu gwiazdą i lśni najmocniej.

A propos pana Cumberbatcha… na filmwebie istnieje cały oddzielny wątek założony przez jakąś niezdecydowaną istotkę płci żeńskiej, która nie wie, czy oglądać ten serial,  bo główny aktor wydaje jej się strasznie brzydki.

OMG! Gdyby świat składał się tylko z pięknych i brzydkich… jaki to byłby nudny świat. Jak facet z takim błyskiem inteligencji w oczach może być uznany za brzydala? Dla mnie brzydota to zaniedbanie, lenistwo, brak ambicji i celu w życiu, głupota, brak tego czegoś w oczach, co mówi o inteligencji, bystrości, serdeczności (przecież to oczy są zwierciadłem duszy).  Poza tym każdy ma swój gust i zmysł estetyczny, a o tym się nie dyskutuje 😉

Polecam brytyjskiego  Sherlocka absolutnie wszystkim!

16 thoughts on “Stało się! I’m Sherlocked.

    • Jeszcze jedno, to jest jeden z tych seriali z których nie możesz spuścić oka, bo może akurat wtedy przegapisz szczegół, który zaważy na wyjaśnieniu sprawy kryminalnej. Ja tak zrobiłam raz i później oglądałam odcinek ponownie:P

      • Zgadzam się! Trzeba wysilać mózg w każdym momencie 😀 Starałam się ambitnie oglądać z angielskimi napisami, ale główny bohater wypowiada swoje „dedukcyjne” kwestie z prędkością karabinu maszynowego 😀 plus trzeba uważać na wiadomości sms, maile i inne 😉
        Musiałam powrócić do polskich napisów i wtedy nadążałam 😉

  1. Witaj więc w szalonym i bardzo niezrównoważonym klubie:))))
    Ciesze się, że Ci się spdobało, chociaż wiedziałam, że jeśli jeszcze nie oglądałaś, a wkońcu obejrzysz, to na pewno Ci się spodoba.:) Po prostu ludzie inteligentni, jednoczą się bardziej:))
    Chcę Cię tylsko ostrzec, przed nieuchronnym szleństwem, związanym nie tylko z samym Sherlockiem ale z przede wszystkim z aktorem odtwarzającym tą rolę. Za nic nie wklepuj w goglach „Benedict Cumberbatch tumblr”, jeśli to zrobisz, jesteś zgubiona:)))

  2. A więc kolejny serial, który muszę obejrzeć…. Ale poczekam z tym, na razie tonę w książkach 😀
    Wiesz, jakby porównywać ze sobą Sherlocka i Christie pod kątem — zawiłości spraw, no cóż, Lady przegrywa. Niemniej cenię Agatkę za specyficzny klimat, orientalne wyprawy/klimaty, których brakuje z kolei u Holmesa. Zdecydowanie bardziej wolę ciepłe regiony w które Agatka wplatała swoje kryminalne zagadki, aniżeli mroczne zaułki wiktoriańskiej Anglii. I dlatego idę na kompromis, jak raz przeczytam Holmesa, next time biorę do ręki Agatkę. ;D
    Pozdrawiam serdecznie :))

    • A ja wolę te mroczne zaułki 😀 oczywiście jeśli chodzi o książki 😉
      Pisanie pani Agathy mnie nie zachwyca. Tak już mam i koniec. Chociaż spotkałam się z tyloma dziwnymi pytaniami: „Ale jak to nie lubisz Christie? Wszyscy lubią Christie!”. Ja nie jestem wszyscy i nie lubię 😉
      Zapomniałam o tym napisać w notce, ale tutaj Cię powiadomię, że serial ma obecnie 2 sezony (na trzeci trzeba czekać rok :() a każdy z tych sezonów ma tylko 3 odcinki. Jeden odcinek trwa półtorej godziny. Myślę, że szybciej się za niego zabierzesz z tą wiedzą, że jest 6 odcinków do obejrzenia (jeśli pierwszy się spodoba ;)), a nie 30, jak to z serialami najczęściej bywa 😉

      Pozdrawiam cieplutko :*

      • Hm… Bardzo oryginalny koncept. 😉 Jednak jeśli serial wart tego poświęcenia, to owe półtorej godzinki zleci jak z bicza trzasnął i wciąż będzie nam mało, czyż nie? Tak miałam przy okazji paru sf seriali, jak dla mnie — ulubionego nigdy za wiele. 🙂

        Pozdrawiam ciepło 🙂

  3. Jestem po całości – w tamten weekend obejrzałam ostatni odcinek drugiego sezonu. Oczywiście – zachwycam się od dawna. Świetny film.

  4. Jestem fanką seriali BBC, szczególnie kryminalnych (Ashes to Ashes, Life in Mars, Dalziel &Pascoe, i in.), po trzech (zaledwie!) odcinkach pierwszej serii byłam nienasycona. Teraz czekam na drugą serię. Oj, i doczekać się nie mogę! Mam nadzieję, że twórcy nie będą się tak z nami bawić co serię;)

  5. I’m Sherlocked too i to na amen. Mało tego ostatnio czuję się prześladowana nie tylko przez samą postać Sherlocka ale przez samego Benedicta. Nie wiem jak wam ale mnie miękną kolana kiedy słyszę jego głos (proponuję zwiastun ‚Star Trek Into Darkness’), i te dłonie…
    Zresztą Martin też gra mistrzowsko, Artur Dent zmienił się w Watsona.
    Dla porównania obejrzałam ostatnio ‚Elementary’, czyli wersję CBS i nie dorasta ona BBC do pięt.
    Czekam na trzeci sezon, już niedługo…

Dodaj odpowiedź do Paula Anuluj pisanie odpowiedzi