Księżniczka Pixara, czyli Merida waleczna

Wszyscy dobrze wiemy, jakie są księżniczki Disneya – piękne, mądre, dobre, opiekuńcze, skłonne do poświęceń, kochają zwierzątka, ślicznie śpiewają, ich włosy są idealnie ułożone (niezależnie od warunków atmosferycznych), a ich największym życiowym marzeniem jest książę ewentualnie rycerz na białym koniu. Oczywiście są wyjątki, ale tylko potwierdzające regułę.
Pierwsza księżniczka Pixara to zaprzeczenie tego obrazka. Merida wcale nie jest piękna – jest zwykłą dziewczyną z pucołowatymi policzkami i rudym buszem zamiast włosów. Nie ma ochoty poświęcać swojego szczęścia dla dobra królestwa, nie lubi obowiązków i kiedy tylko może ulatnia się z zamku, żeby postrzelać z łuku i robić to, na co ma ochotę. Jej matka od lat stara się wychować ją na idealną następczynię tronu, a później królową, ale mimo szczerych chęci, kiepsko jej to wychodzi.

Pokój w Szkocji opiera się na sojuszu rodu królewskiego z trzema klanami – Dingwall, MacGuffin  i Macintosh (pierwszy komputer Apple, czy jeszcze ktoś zauważył ten smaczek?). Tradycja nakazuje, że o rękę następczyni tronu mogą  konkurować pierworodni synowie każdego z klanów w dyscyplinie wybranej przez samą królewnę. Ona wybiera strzał z łuku i sama staje do walki. W ten nieprzemyślany sposób wywołuje konflikt, który może doprowadzić do wojny, ale i tak myśli, że jej jedynym problemem jest zdanie matki. Postanawia pomóc swojemu losowi rzucając na rodzicielkę urok, który odmieni ją na zawsze…

Film jest przyjemną bajką, ale przede wszystkim piękną animacją. Krajobrazy, postacie, sierść zwierząt, źdźbła trawy, mgła, deszcz – wszystko jest idealne. Stare bajki Disneya mogą wydawać się przy takim obrazie płaskie, ale i tak żadna technologia nigdy nie pozbędzie ich duszy i fantastycznej atmosfery, której Meridzie z kolei brakuje. Owszem jest śmiesznie, ładnie i wzruszająco, ale „czegoś” brak. Może jakiegoś głębszego morału?

Merida Waleczna to nie jest żadna feministyczna bajka, ani tym bardziej lesbijska. Teorie blogerów przyprawiają o ból głowy… To, że dziewczyna nie chce wychodzić za mąż, bo (jak sama twierdzi) jest za młoda, nie oznacza, że woli dziewczyny. Zresztą kandydaci do ręki żadnej młodej panny nie sprowokowaliby do szybszego bicia serca lub chociaż miękkich kolan. Merida chce być wolna, chociaż do końca nie wie, co ta wolność oznacza. Jest trochę egoistyczna, impulsywna i nie zgadza się ze swoją matką, ale czy takie nie są wszystkie nastolatki? To mi się w niej podoba, że nie jest idealna. Podczas filmu obserwujemy jej zmianę i to wcale nie oznacza, że kończy w ramionach księcia na białym koniu, jak jej Disneyowskie koleżanki.

Merida Waleczna to przede wszystkim opowieść o relacji pomiędzy matką i córką, o tym, że poważnym problemem jest nieumiejętność rozmowy. Dziewczyna woli rzucić na królową urok niż na spokojnie i szczerze z nią porozmawiać. Obie kobiety mają trudności z dogadaniem się między sobą, chociaż bardzo siebie kochają. To się zmienia podczas filmu, bo to one się zmieniają i poznają siebie lepiej. To jest właśnie sedno tej historii.

Księżniczka Pixara jest wyjątkowa, bo ma swoje wady i wcale ich się nie wstydzi, a poza tym otwiera drzwi dla samodzielnych żeńskich postaci w bajkach. Możliwe, że będzie kontynuacja, bo zakończenie raczej przeciąga problem w czasie (Merida i tak wcześniej, czy później będzie musiała wyjść za mąż i stać się królową), a film świetnie na siebie zarabia na całym świecie.

Polecam Meridę, ale ostrzegam, że mężczyźni mogą się trochę nudzić na seansie. Myślę, że kobiety bardziej docenią tę historię.

* Wszystkie gify pochodzą ze strony –> http://fuckyeahbrave.tumblr.com/

18 thoughts on “Księżniczka Pixara, czyli Merida waleczna

  1. Hejka.

    Najbardziej podobają mi się jej maniery: czkanie, bekanie, etc ;)-
    Chociaż kino nie dla mnie, podzielam twoje zdanie na temat tego obrazu, przynajmniej w oparciu o to, co o nim słyszałam i czytałam. Nie mam tylko bladego pojęcia, skąd w ludziach rodzi się przekonanie, że jak ktoś nie planuje/nie chce wchodzić w żaden związek, z konieczności musi być homo? To nieporozumienie, kompletny brak zrozumienia dla natury wielu ludzi, którzy po prostu nie odczuwają potrzeby zakładania rodziny, czy nawet seksu. No cóż, ja całkowicie popieram w tym wypadku Meridę.

    Ps: Ach… Co ja bym dała za taką burzę rudych loków!!! X,D

    Pozdrawiam serdecznie 🙂

    • Koniecznie obejrzyj, myślę, że Ci się spodoba.
      Widziałam artykuł (polski blog), na którym autorka robi „analizę postaci” i twierdzi, że Pixar stworzył pierwszą królewnę lesbijkę. Na kolejnym ktoś pisze, że to manifest feministyczny ;/
      Ludzie uwielbiają nadinterpretację, a zapominają, że Merida to w końcu bajka!

      Pozdrawiam również 🙂

      • Szkoda, że tacy dociekliwi nie są w kwestiach historycznych, religijnych i naukowych, z pewnością doszliby do nie lada konkluzji analizując wyłącznie słynne na cały świat dzieła fantasy z V n.e. Ale cóż… Na to trzeba poświęcić więcej czasu i wysiłku, prościej pisać elaboraty pseudo-psychologiczne na temat Shreka czy Meridy. ;)- Niektórzy po prostu nie potrafią przetrawić faktu, że można żyć i myśleć inaczej niż całe stado. No upss X,D

      • To prawda, ale może nikt im nie pokazał innej drogi? Nie trafili w swoim życiu na osobę, która otworzyłaby im oczy. Lub nie chcą o tym pisać, albo nie umieją, bo sztuką jest tę gmatwaninę domysłów i faktów ubrać w słowa w taki sposób, aby nikogo nie skrzywdzić różnymi teoriami.
        A propos Shreka… wiesz, ogry mają warstwy 😉 i nie tylko ogry.

  2. Ludzi w PL nie tak łatwo nakierować na właściwe tory, gdyż dostęp do internetu ma zaledwie 10 – 15% obywateli, z czego większość to: przemysłowcy, politycy i różne tego typu ciemne typy. Zwykli użytkownicy z kolei, jeśli już przesiadują na necie, trzymają się portali społecznościowych lub znajomych. Owszem, jest też część ludzi, którzy szukają różnych informacji w sieci, ale gro z nich nie zahacza o tego typu tematy, chodzi mi o tematyce światopoglądowe, bo po prostu ich nie obchodzą, nie dotyczą, a w dobie t.spisk. wszyscy omijają z daleka każdą tezę, która wydaje im się szokująca, od razu ją skreślając. Taki pożytek z teorii spiskowych, namnożono ich tak wiele, że w tym natłoku sensowne strony, serwisy a zwłaszcza ludzie, którzy mają coś do powiedzenia, giną bezpowrotnie. Internet z jednej strony jest skarbem, można – o ile się chce – poznać cały świat nie wychodząc z domu. Ale komu w dzisiejszych czasach chce się uczyć, poznawać? Wiem, że przemawia przeze mnie pesymizm, ale gdy porównuję strony-blogi czy serwisy zagraniczne, tam więcej się dzieje i ludzie są zaciekawieni światem, u nas, gdy zdarzy się zaciekawiony, zaraz budzą się wilki i szakale, ćmy i tarantule, co by tę ciekawość zadusić w zarodku. Widziałaś zresztą, co się stało na tym forum na Lubimy Czytać. Natychmiast uruchomiły się typy, których zadaniem jest tuszowanie, wyśmiewanie, obracanie kota ogonem. To jak walka z wiatrakami. Niemniej pocieszające jest to, że w dobie takiego marazmu, wciąż, jest w PL sporo ludzi ciekawych świata. Bo sorki, jeśli bloga filozoficznego czyta miesięcznie od 5 do 10 tyś. ludzi… To chyba mimo wszystko jeszcze nie jest tragicznie. 😀 A do filmu chyba mnie zachęciłaś… Sam widok Meridy, obcierającej się rękawem — Bezcenny. Pozdrawiam i ściskam serdecznie :))

      • Basiu, ja to wszystko widzę na co dzień i doskonale rozumiem, co chcesz przekazać. Chcę tylko powiedzieć, że to wszystko nie jest łatwe i to jest raczej proces. Mimo wszystko nie nastawiam się pesymistycznie, bo mi osobiście taka postawa bardzo szkodzi. Widzę w Polsce wielu naprawdę ciekawych ludzi, z pasjami, wiedzą i otwarciem się na świat. Widzę też idiotów, głupotę, zakompleksienie i agresywną postawę. Wierzę jednak, że zwracanie uwagi na tych wyjątkowych i wartościowych – sprawi, że będziemy się rozwijać jako naród w dobrym kierunku. Polityka polityką, to zawsze było, jest i będzie bagno, bo tam gdzie zaczyna się żądza władzy i pieniędzy – kończą się wyższe cele przeznaczone człowiekowi inteligentnemu.
        Jednak kraj tworzą ludzie, a ja mimo wszystko (może naiwnie) wierzę w ludzi.
        Sama widzisz po statystykach Twojego bloga, że ludzi myślących jest więcej niż to widać na co dzień. Myślę, że każdy proces potrzebuje czasu i wyjątkowych jednostek.

        Buziaczki :*** 🙂

  3. Nie wiem czy bardziej zdziwiło mnie czy rozśmieszyło danie Meridzie atrybutu feminizmu a przede wszystkim lesbijki! To, że kobieta nie jest uległa i ma swoje zdanie to jest odbierane za normalne zachowanie (przynajmniej w kulturze czysto europejskiej) a nie objaw feminizmu czy czegokolwiek innego.

    Myślę, że dusza i atmosfera, której, jak napisałaś, zabrakło Meridzie, należy szukać bardziej w naszych sercach – inaczej odbieramy filmy gdy byłyśmy małymi dziewczynkami a inaczej teraz.
    Po drugie warto zauważyć, że tamte bajki jednak bazowały na wzbudzaniu innych uczuć u odbiorców – były najczęściej (żeby nie powiedzieć zawsze) o miłości dwojga ludzi.
    Po trzecie i najważniejsze nie było piosenek! 😉

    Myślę, że Pixar dobrze nauczył się operować ludzkimi emocjami, ale na innym poziomie niż disney. Jeśli jeszcze nie oglądałaś to bardzo polecam Ci film o bardzo dzielnej myszce http://www.filmweb.pl/film/Dzielny+Despero-2008-181221

    Idąc na ten film spodziewałam się bajki o księżniczce, która ocali swoje, królestwo przed złem za pomocą łuku. Otrzymałam coś zupełnie innego, filmowa Merida musiała być znacznie bardziej dojrzała psychicznie, od „mojej” księżniczki, aby podejmować, takie, a nie inne decyzje.

    Jak sądzisz czy to właśnie dla Pixara definicja słowa „Brave”?

    Ps. Grafika nie ma sobie równych – jak na animacje. Należy jednak znaczyć, że cały świat Pandory powstał za pomocą pożeraczy pizzy. Niestety zrobili to tak dobrze, że mało kto zauważył różnice w porwaniu do prawdziwego świata więc już nie ma takiej wielkiego szału na ten temat.

    • Pixar powstał na konflikcie z Disneyem. Było parę jednostek, które chciały tworzyć coś nowego, innego – zarówno jeśli chodzi o sprawy techniczne jak i fabularne. Ci ludzie po odejściu z Disneya próbowali swoich sił, ale kiepsko im to wychodziło bez… pieniędzy. To Steve Jobs w nich zainwestował, ale nie w jako firmę, ale właśnie w ludzi, co stoi za sukcesem.

      Wiesz, że kocham bajki Disneya. Obie się na nich wychowałyśmy i może ta ich dusza to właśnie nasze emocje – małych dziewczynek z wielkimi marzeniami i wyobraźnią. Tak, jak napisałaś bajki Disneya są głównie o romantycznej miłości i poświęceniu dla kochanych osób.
      Pixar to inna zupełnie inna baza fabularna, która nie boi się żadnych tematów – śmierć i starość w Odlocie, dorastanie w Toy Story, samotność w Walle i teraz relacja między matką i córką w Meridzie (najczęściej w filmach przedstawiane są relacje pomiędzy ojcem i synem). To inne emocje, różnorodne i bardzo dobrze opowiedziane.

      Odwaga według Pixara to nie tylko bunt nastoletniej dziewczyny, ale przede wszystkim kierowanie swoim losem samodzielnie i wzięcie na siebie odpowiedzialności, która się z tym wiąże. Merida wszystkie swoje decyzje bierze na klatę, nie chowa się za nikim, dojrzewa do tego, żeby umieć przyznać się do błędu. Odwaga to nie naparzanie z łuku to właśnie podejmowanie własnych decyzji i branie za nich odpowiedzialności.

      P.S. Na pewno obejrzę Dzielnego Despero 😉

  4. Bardzo dobry artykuł 🙂 Podpinanie tego filmu pod feministyczny jest śmieszne. Film mnie nie zachwycił ,realizacyjnie film oceniam wysoko gorzej już ze scenariuszem który jest po prostu wtórny.

    • Oczywiście, że scenariusz jest wtórny, a wydarzenia fabularne przewidywalne, ale to jest bajka i jedyne oczekiwania jakie ma spełniać to dobra rozrywka i jakiś morał 😉 Poza tym, jak można nie docenić animacji? To chyba największe dotychczasowe osiągnięcie w tym rodzaju filmów. Osobiście nie widziałam nic lepszego i nie wiem, jak ta dziedzina będzie wyglądać za 10 lat 😉

  5. Widziałem film i jestem nim bardzo zawiedziony. Po pierwsze, ten film wygląda bardziej jak typowy film Disneya, a nie film Pixara. Pierwsza połowa byłą nawet dość dobra i nawet zaskoczony pomyślałem, że może widzę pierwszą bajkę, w której bohaterka poniesie jakieś konsekwencje egoizmu, ale potem jest już tylko powtórka z rozrywki i zastanawianie się, gdzie już wcześniej widzieliśmy podobne rozwiązanie fabularne. Aaa tu jest podobne rozwiązanie jak w Fatalnym Felerze Stitcha, tu jest tak samo jak w Mulan… Mój syn, który nie oglądał jeszcze zbyt wielu bajek, był zachwycony. Moja córka, starsza i bardziej doświadczona, była znudzona. Grafika jest owszem, cudowna. Muzyka też. Ale powstaje jednak wrażenie wtórności wątków. Wciąż towarzyszyło mi przekonanie, że coś podobnego widziałem już wcześniej.

    W gruncie rzeczy to jest „Mulan II”, tylko, że dzieje się w Szkocji. Do tego mamy typowe disneyowskie przesłanie: jeżeli masz jakieś nieprzyjemne obowiązki albo odpowiedzialności, po porstu ich się zrzeknij, to jest dobre, to jest odważne. Jeżeli w wyniku twojego egoizmu komuś innemu stanie się krzywda, nie martw się, po prostu „follow your heart” i wszystko jakoś samo się ułoży. W gruncie rzeczy bowiem Merida osiągnęła to, czego chciała, krzywdząc najbliższych. Nie wiem, czy ironia z sytuacji Mordu (on tez w końcu podążał za swoim sercem) była zamierzona, czy też przypadkowa. Końcowa przemiana królowej jest kompletnie niewiarygodna.

    Postacie zresztą są w tym filmie karykaturalnie przejaskrawione. Jak zwykle, od razu jest dla nas oczywiste, że kandydaci do ręki są tacy sobie i Merida zasługuje na kogoś więcej.

    Co do „feminizmu”, to naprawdę, trudno się dziwić osobom, które ten feminizm tu dostrzegają, ponieważ można znaleźć w nim wszystkie zarzuty wysnuwane filmom i serialom przez tzw. manospherę. Po pierwsze, wszystkie postacie męskie są głupie. Ojciec jest dobrodusznym, silnym tępakiem. Po drugie, mamy oczywiście córkę broniącą matkę przed ojcem, co można odczytać jako takie propagandowe przesłanie do dzieci (nie, żeby było w tym coś złego; ale to pasuje to zafiksowania feministek na punkcie przemocy przeciw kobietom). Naprawdę, jeżeli się widzi jeden film, czy jedną bajkę, można się z takich „teorii” śmiać, ale gdy widzi się podobne motywy powtarzane w ich kilku, można zacząć się zastanawiać, dlaczego te motywy się pojawiają. Nie mam na myśli tutaj świadomego jakiegoś spisku, ale raczej — czego przejawem jest powtarzalność niektórych motywów? Co mówią one nam o epoce, w której żyjemy, i ludziach, którzy ten film zrobią? I wreszcie, jaki morał wyciągają – być może podświadomie – z tych bajek dzieci?
    Choćby to „podążaj za sercem”, które pojawia się tak często, zwłaszcza, gdy mamy bohaterkę, a nie bohatera. Brzydcy i tępi faceci. Przemoc wobec mężczyzn jest używana jako element śmieszności, a wobec kobiet zawsze jako element charakteryzujący postacie złe.

    Mnie tam dziwi raczej to, że kiedy feministki piszą o tym o jakimś filmie, że są tam motywy ubliżające kobietom, albo np. podświadomie podtrzymujące patriarchalny model społeczeństwa, nikt się nie śmieje – a kiedy inni piszą, że są motywy innego rodzaju, jest to wyśmiewane.

    • Nie analizowałam tego filmu, aż tak bardzo, bo po raz kolejny powtórzę – to jest bajka i przede wszystkim ma służyć rozrywce. Każdy ma swój gust i swoje zdanie. Mi się podobało, a Tobie nie i to jest normalne.
      Miło mi, że podzieliłeś się ze mną swoją opinią, ale ja nie doszukiwałabym się w tym obrazie czegoś więcej niż jest.

  6. Coś mi się zdaje, że jakoś wszyscy zbyt mocno zastanawiają się nad filmami ich wpływem na umysły dziecka, nadinterpretują część rzeczy i specjalnie sprawiają, że są zawiłe. A przecież najprostsze rozwiązania, są najczęściej poprawne. Brzytwa Ockhama i tyle.
    Ktoś tu pisał o tym jak to córka broni matki przed ojcem. Ale umknęła Ci rzecz, że tak naprawdę broniła niedźwiedzia, a nie matki. Dla dzieci jest to oczywiste, nie doszukują się tam alegorii przemocy w rodzinie, więc czemu my musimy.
    To, że główna bohaterka podąża za „głosem serca” uczy podążania za marzeniami, a naprawienie błędu ładnie pokazuje dziecku, że trzeba brać odpowiedzialność za własne czyny.
    Jednak muszę się zgodzić co do tego, że film jest raczej przeznaczony dla młodszych dzieci lub nieco starszych „dziewczynek”, dla których dość wyraźnie będzie widać te specjalne, skomplikowane, ale też cudowne relacje między matką, a córką. Także Panowie, wiem że kochacie swoje córeczki, ale może się okazać, że film będzie dla was przynudnawy:)

  7. Wczoraj obejrzałem. Ogólnie podobała mi się ale bardziej ze względu na fantastyczną animacje (zwłaszcza rude włosy Meridy) niż treść. Pewnych feministycznych elementów można się doszukać. Kumpel z którym oglądałem do końca był przekonany, że Merdia znajdzie swojego „księcia” jeśli nie wśród kandydatów z 3 klanów to gdzieś w zamku 😛 Ja od początku wiedziałem, że nie znajdzie 🙂 Głowną osią filmu jest jednak konflikt na linii matka-córka. Zauważmy, że to matka oponuje wobec zachowań i pragnień córki do łucznictwa i walki. Ojciec Fergus, mimo, że nieporadny i podporządkowany żonie jest pozytywną postacią, przecież wspiera Meride, uczy ją fechtunku i nie jest rozczarowany tym, że nie urodził mu się pierworodny syn. To matka zmusza Meride do uległości i zachowań jakich przystało „damie”. Faceci się jednak wynudza, w filmie brak męskiej postaci z która mogliby się utożsamiać. (co wg. mnie było błędem Disneya, powinna być drugoplanowa postać na przykład jakiegoś chłopca z zamku czy stajennego z którym Merida by sie kumplowała).

Dodaj odpowiedź do Judith Anuluj pisanie odpowiedzi